Bo wiesz co, człowiek...
Twoje życie płynie niezmiernie prędko. Jesteś uzależniony od bycia sztucznie zawsze najlepszym, chodzisz na jak na szpilkach, spinasz się każdego dnia o to, by spędzić go równie nudno i mało kreatywnie jak poprzedni tylko po to, by zadowalać innych, gubisz własną przyjemność, własne szczęście, odczuwasz braki we wszystkim co dawniej zaczynało być dla Ciebie proste i naturalne, przyzwyczajasz do tego stanu rzeczy, ludzi, którzy wyzyskują z Ciebie wszystko.
Często najlepsze jest, że jeszcze są w stanie prosto w oczy powiedzieć Ci, że Cię kochają.
Ale powoli zaczynasz odczuwać brak sił, wstajesz, wychodzisz z tych pustych czterech ścian zwanych klatką, odcinasz własną gałąź, z wielkim trudem uczysz się latać na podmuchu popełnionych błędów i otwartych ran i nagle... cud, otwierasz oczy. Miliard możliwości przed Tobą. Wszystko staje się proste, jasne, oczywiste.
Coś, co omijałeś latami, nagle tworzy się w zawrotnym tempie dając Ci spokój, szczęście, prawdziwe...szczesliwe życie bez wbijanych szpilek, bez trutek, bez spięć. Jesteś sobą i nie musisz robić nic. Nikt niczego od Ciebie nie oczekuje, poza tym, abyś był. Abyś był... i był szczery, był sobą, uśmiechał się, emanował energią, skakał wokół, mocno przytulał, głośno krzyczał, namiętnie całował i był! Nagle coś, czego nigdy nie potrafiłeś nazwac, określić, złożyć w całosć staje się nie prostym, nie słabym, natomiast bardzo obszernym uczuciem określone. Wszystko staje się łatwiejsze. Twoje dotychczasowe życie, wspomnienia, coś za czym biegłeś KAŻDEGO DNIA wypruwając z siebie to, co W Tobie promieniało blaskiem staje się porośnięte mchem, żebym uniknął stwierdzenia - gówno warte. Człowiek nie jest progamem komputerowym, robotem, marionetką. Tak, bardzo brakowało mi na początku stwierdzenia "marionetka".
Tyle lat byłeś człowiekiem, normalnym, uśmiechniętym, może nie tak mega super szczęśliwym, ale normalnym. I pojawił się etap w Twoim życiu, dzięki któremu stajesz się marionetką czyjejś arogancji, pychy, braku szacunku oraz nieustannych oczekiwań. Wylatujesz z klatki, ucinasz własną gałąź i kto jest winny Twojemu upadkowi? No Ty, przecież! Bo już nie jesteś marionetką. Czyjąś. Nie. Miłość, to nie kwestia posiadania, to nie żadne "należysz do mnie".
Miłość to wtedy, kiedy daję mojemu promyczkowi każdego razu lizaki z Torgu i nie oczekuję niczego w zamian.
28 MARCA 2017
10 STYCZNIA 2017
8 STYCZNIA 2017
27 GRUDNIA 2016
23 GRUDNIA 2016
8 LISTOPADA 2016
5 PAŹDZIERNIKA 2016
20 CZERWCA 2016
Wszystkie wpisy