nic nie daje takiej otuchy, jak środowe dziesięć godzin spędzone w żeromie. egzystencja w tej szkole jest jedynie pasmem niepowodzeń i kompletną pomyłką. po siedmiu godzinach patrzenia na szczyt absurdu, nonsensu, niesprawiedliwości, idiotyzmu i hipokryzji pozostaje mi jak co tydzień na wspaniałych zajęciach dodatkowych projektować bomby chemiczno-biologiczne na nowaka. ostatecznie robię śmigło z kulkowego modelu jonu amonowego. kurwa ja pierdolę. kiedy będzie czas na życie?
chcę już rower i mieć wyjebane.