photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 6 STYCZNIA 2014 , exif
881
Dodano: 6 STYCZNIA 2014

Potem był zapach rozgniatanych wrzosów, szorstkość przygiętych łodyg pod jej głową i słońce świecące w zamknięte oczy, a on zapamiętał na zawsze wygięcie jej szyi, gdy odchyliła głowę w tył, między korzenie wrzosu, lekkie mimowolne drganie warg, trzepotanie powiek zaciśnietych mocno przed światłem słońca, przed wszystkim  a dla niej wszystko było czerwone, pomarańczowe, złotoczerwone od słońca padającego na zamknięte powieki, i wszystko miało tę barwę  całe spełnienie, posiadanie, osiągnięcie  wszystko było tej barwy, oślepiające tą barwą.
Dla niego było to mrocznym przejściem prowadzącym donikąd, znowu donikąd i znowu donikąd, i jeszcze raz donikąd, wciąż i na zawsze donikąd, gdy leżał ciężko na łokciach wspartych o ziemię  donikąd, w mrok, w nieskończoną nicość i ciągle w tę niewiadomą nicość, teraz i na zawsze donikąd, i znowu nieznośnie, raz jeszcze donikąd  aż wreszcie ponad wszelką wytrzymałość, coraz mocniej, mocniej, mocniej, nagle, piekąco, wciąż w nicość i wtem nicość znikła, czas się zatrzymał, oboje znaleźli się poza czasem i wtedy uczuł, że ziemia poruszyła się i usunęła spod nich.
A potem leżał na boku, wtuliwszy głowę we wrzosy, czuł ich zapach, woń korzeni i ziemi, słońce przeświecało między łodygami, które łechtały go w nagie ramiona i boki, dziewczyna leżała przy nim, oczy wciąż jeszcze miała zamknięte, a później otworzyła je i uśmiechnęła się, i wtedy powiedział ze znużeniem, jak gdyby z wielkiego, ale czułego oddalenia:  No co, króliczku?  Ona uśmiechnęła się i odpowiedziała już z bliska:  No co, mój Ingles?

E. Hemingway Komu bije dzwon