Potrzebuję się wygadać. Najlepiej do samej siebie. Zawsze pisanie najlepiej mi pomagało, z tego też powodu powstał ten blog.
Czekają mnie ciężkie dwa lata. Trochę się ich boję, muszę to przyznać.
Dostałam się na magisterkę (studia dzienne), ale mam już etat. Cóż więc, pracy przecież nie rzucę. Jakoś muszę to pogodzić, istnieje jeszcze tok indywidualny. Ale, ale...Zajęcia przez 4 dni w tygodniu. Wzięłam więc tydzień urlopu, chodzę na wykłady i załatwiam teraz wszystkie te papierkowe sprawy. Potem pójdzie już z górki. Najbardziej boję się o ćwiczenia, bo później nie będę w stanie chodzić na wszystkie.
Z Ukochanym robię kolejną szkołę, zaocznie. Pomagamy sobie nawzajem, więc razem damy radę. Zastanawiam się tylko co to będzie jak zaczną się zaliczenia, sesja, do tego egzaminy w szkole. I tak wszystko naraz. A dojdą jeszcze przecież praktyki, pisanie magisterki...
Tak mniej więcej w skrócie sprawa wygląda. Skończy się opieprzanie, zaczyna się ZAPIEPRZANIE.
Z drugiej strony to i dobrze, będę bardziej zorganizowana w tym czasie i skończę moje wymarzone studia.
Wiem jednak, że się nie poddam. Nie jestem już głupią nastolatką, ktora sama nie wie czego chce. Przeszłam trochę w życiu, różne doświadczenia dużo mnie nauczyły. Wiem co robię, inwestuję w siebie. I nie interesuje mnie czyjeś gadanie, że pracy typowo w zawodzie po moim kierunku i tak nie ma, że po co mi te studia, jak i tak mam pracę, którą przede wszystkim powinnam pilnować...
A gadajcie se. Może to Wam lepiej zrobi. ;)