Widzę Cię na obrazku i potrafię Cię poczuć. To tak, jakbym patrzyła na zdjęcie kawy. Tyle że
sądzę, że poczułabym skwaśniałą śmietankę i goryczkę na końcu języka. Nie lubię gorzkiej kawy.
Zrobiłeś mi kawę nie w tym kubku co trzeba. Nie w tym mieszkaniu co trzeba również, zostawiłeś
swoje serce. Który to już raz, zostawiłeś mnie rozpaloną, płonącą, już zwęgloną, na balkonie,
na strychu, na ustach uśmiech mi zapadł aż. Kilka dni rozłąki, nie chce się we mnie zmieścić.
Postradałam ubrania. Księżycem zapłonę dziś, gorącym ciałem w słonecznie zimnej pościeli.
Odliczając klaśnięcia, zmarszczki na dłoni i karku, odhaczając kolejne potrzeby. Zasypiasz.
Ja dalej będę walczyć. Zasypiasz i zobaczymy się wtedy, gdy dorosnę. Sercem. Językiem.
Jeśli tak można. Masz miękkie usta i zasypiasz.
Chcę spać z Tobą.