Pierewszy dzień lutego, przeklętego miesiąca. Walentynki, he. Miłość? Błagam Was.. Żyjemy w świecie gdzie liczy się hajs i to co kto nosi. Luty nie zapowiada się dobrze. Na starcie same nieprzyjemności. Nie liczę się dla nikogo. Od dłuższego czasu każdy ma mnie w dupe, nie słucha tego co mówię i odzywa się tylko, gdy czegoś chce. WITAMY W REALNYM ŚWIECIE. Znowu te dziwne obrazy które kreuje moja wyobraźnia. Kiedy to się skończy? I czy w ogóle? Krew.. Żyły.. Tętnice.. Od razu wszystko zaczyna we mnie pulsować. Gorąc, duszności, głęboki oddech.. Odruch wymiotny. Otwarte okno w środku zimy, krótki rękawe. Norma. Jakoś trzeba to przetrwać. Gdy myślę o przyszłym piątku, robi mi się niedobrze. Nie wiem jak to zniosę.
Czuję się taka bezsilna.. Nie wiem co robić. Ból przynosi mi ulgę. Lubię to. Śladów w tym miejscu nikt nie zauważa, jest dobrze. Daję radę, jeszcze.
Jestem bezczelna, arogancka, pyskata, egoistyczna i popadłam w samouwielbienie. Dziękuję za opinię ludzi, którzy gówno o mnie wiedzą. Pozdrawiam serdecznie.