Noc się kiedyś skończy, więc chodźmy zanim znajdą nas
To ostatni szept, nim będzie nasz ostatni raz
Potem możesz być najbardziej niecierpliwy
Ja wezmę z Twoich rąk to wszystko, co mi dasz
To na naszej drodze rozstąpi się morze
będę wierzyć, że pokonam ból, pokonam lęk
Nim będziemy sami łukiem ciał rozgrzanych
narysuję je, ich każdy mały cień..
Są ludzie, są serca, jeden żar
są myśli namiętne, w Twoich ja
Potem będę tak, tak bardzo niecierpliwa aż
zetrzesz z moich ust najmniejsze ślady dnia.
***
przyspieszam, jadę szybciej, o wiele za szybko.
nie wiem, co mną kieruje.
nie wiem, dlaczego to robię.
właściwie to się już nawet tego nie boję.
czuję tylko żal, że zostawiam to wszystko.
wypatruję ostry zakręt, gaz do dechy i rozbijam się.
ot tak po prostu.
siedzę zamknięta w swoim pokoju,
ale tak naprawdę mnie tam nie ma.
słyszę płacz.
przychodzi do pokoju i mówi do mnie.
tysiące pytań..
dlaczego? po co?
nie widzi mnie, ale czuje moją obecność.
słyszy mój słaby głos
który powoli odchodzi razem z moim ciałem w górę.
wiem, ze zostało mi tylko pare godzin.
jakieś listy, jakieś wspomnienia.
i ludzie, którzy miotają się przeze mnie.
patrzę na tych, którzy byli dla mnie najważniejsi
i mimo że ten widok mnie boli to chcę patrzeć i patrzeć
by ich nie zapomnieć, gdy odejdę na zawsze.
gdy pokonam drogę przed smiercią.
widzę osoby pukające do drzwi mojego domu.
błagają o wejście do mojego pokoju.
chcą porozmawiać, chcą powiedzieć coś do mnie.
nie wiedzą, że jeszcze ich słyszę, że jeszcze ich widzę.
że kocham najmocniej.
miotam się, miotam.
krzyczę szeptem, że się boję.
że boję się, że nigdy do końca nie umrę..
budzę się.
czy tak wygląda smierć?