Wyobraź sobie taką sytuację…
Poznałaś kogoś ciekawego. Jest w nim coś, co przyciąga twoją uwagę. Z każdym dniem, z każdym spojrzeniem, uśmiechem, wydaje ci się on bardziej pociągający, interesujący…po prostu lepszy. Więc co? Robisz wszystko, byś dla niego była równie ciekawa. Idzie coraz lepiej, przytulacie się na dzień dobry, spędzacie ze sobą miły czas…i nagle w czasie rozmowy z koleżanką bądź kolegą dowiadujesz się, że twój obiekt westchnień ma swój własny obiekt…z którym z resztą już jest. Czujesz ogromny ból i rozczarowanie, ale nie dajesz tego po sobie poznać. Nie wierzysz, ale musisz to sprawdzić. I okazuje się to prawdą. Widzisz ich razem wpatrzonych w siebie, przytulonych, rozmawiających o wszystkim i o niczym. Coś w tobie pęka, wydaje ci się, że to serce nie wytrzymało. Na co masz ochotę? Na płacz? Na rozwalenie, co ci się pod rękę nawinie? Na wlepienie mu w twarz? Może na wszystko naraz? Kiedy mówisz o tym przyjaciółce, zaczyna ci się ni stąd ni zowąd łamać głos, zaczynasz płakać, a nagle urywasz, bo nie umiesz już nic powiedzieć. Umiesz to sobie wyobrazić?
To wiesz, jak ja się czułam. To bardzo świeża historia. Z życia wzięta. Z mojego życia.
Opisałam to dokładnie tak, jak opisałam w pamiętniku tamtego dnia, kiedy złamano mi serce. Nigdy nie umiałam zrozumieć lasek, które rozpaczały po stracie chłopaka, po tym, jak zobaczyły swą miłość z kimś innym. Teraz znam to uczucie. To ból nie do zniesienia. Najgorsze było, kiedy zobaczyłam ich na przystanku. Rozmawiali sobie i nagle się do siebie przytulili. Odruchowo się odwróciłam i zaczęłam płakać – przy ludziach. Nie umiałam po prostu wytrzymać. Życzę Wam, żeby wam się to nigdy nie przytrafiło. Bo to nie jest miłe…Choć on już nią nie chodzi, i mam „pole do popisu” to jednak ten ból w sercu pozostał…już na samą myśl.