Byłam z Magdą na koncercie. Na początek pan próbował zabawiać publiczność i takie tam. Potem losoWali kto wygraa zaproszenie na kolację w jakiejś tam restauracji. I wylosoali nr biletu 120. Czyli mój. Pominę fakt że nie byłam jedynym numerem 120. Sczególną uwagę raczej na mnie zróciły słowa pana (tak, do mikrofonu, bo nie raczył po koncercie)
-Wiesz, Ciebie to nawet bym zaprosił do siebie na kolację. Na KOLACJĘ I NA ŚNIADANIE.
-Yyy? To ja chyba będę zajęta.
Pozdrawiamy.
Na lodowisku z wiadomo kim.