znowu to samo. znowu to beznadziejne niedzielne popołudnie.
nie nawidzę ich. nagły brak Ciebie i świdomość o zaczynającym się tygodniu. takim samym jak każdy inny.
rutyna. szara codzienność.
Do mnie mów, najłagodniej jak tylko Ty potrafisz.
I podaj rekę spłoszoną szczęściem nagłym.
Jaką drogę wybierzemy razem ?
Spłonął wieczór w horyzoncie gwiazdą.
Ta gwiazda świeci znów,
nad jedna z naszych dróg
W oczy patrz, najłagodniej jak tylko Ty potrafisz.
I całuj wargi spłoszone szczęściem nagłym.
Dla Ciebie usta moje.
I ciepło moich dłoni ..
kocham Cię.