Kolaż średniej jakości. Zrobiłam mało zdjęć.
Dzień 2
Wysiadłam z autobusu, idę w stronę wejścia na festival, w oddali widzę pioruny, a po mojej lewej stronie czarne chmury. Przechodzę przez wejście, mijam główną scenę, zaczyna kropić więc idę do sklepu przeczekać deszcz. Jak się potem okazało dużo osób miało taki pomysł. I jak się również potem okazało zaczęła się burza - taka ze grzmotami, piorunami, mega deszczem. Burza zaczęła się przed 19 skończyła o 20. Ludzie zaczęli się denerwować bo miał sie zacząć koncert Mumford & Sons. Na szczęście na telebimach, które było widać ze sklepu, ukazała się komunikat "Mumford & Sons 20:15". przestało padać przed samym koncertem.
Koncert był piękny i wzruszający. Wzruszeni byli i ludzie pod sceną i zespół. Po jednej stronie był piękny zachód słońca, a po drugiej ciemne niebo i błyskawice, szczęśliwi ludzie tańczyli w błocie. I była dobra frekwencja. Przyszło naprawdę sporo osób.
Potem przyszedł czas na The Mars Volta których oglądałam z daleka. Koncert dobry ale mnie nie porwał. Potem The XX. Ludzie mieli rację - festivalowy usypiacz. Według mnie koncert dobry ale nie poradzili sobie z zamykaniem głównej sceny na koniec festivalu. Żałuję, że nie poszłam w tym czasie na SBTRKT.
W sumie to widziałam 6 koncertów. Trochę mało ale to chyba z powodu dystansu między scenami Main i Tent, błotem pod World, brakiem kaloszy i chyba przede wszystkim z powodu zmęczenia spowodowanego niewyspaniem z powodu nocnych burz.
Ogólnie to bardzo mi się podobało. W przyszłym roku na pewno pojadę zwłaszcza, że w przyszłym roku na festivale powraca wiele wspaniałych zespołów.
A teraz pozostało czekanie na Coke Live Music Festival 2012, 11/12 sierpnia Kraków. Pozostało 32 dni.