Wspominając o zeszłej sobocie, myślę o przepełnionym pociągu relacji Warszawa - Kraków, nieudolnej grze na pianinie przez całe popłudnie i w końcu o tym, jak wspaniała okazała się być Florence na żywo. Czuję się spełniona, dokładnie tak, jak rok temu. Mogę już wracać do zbierania próbek dźwięku. Ku chwale przyszłości!