Biorę igłę i nitkę i zaczynam cerować swoje serce jak dziurawą kieszeń w obawie przed utratą wnętrzności. Wmawiam w siebie, że to nie jest warte zachodu, a najgorszy był moment, kiedy do mnie dotarło. Chciałam wierzyć, że to będzie łatwe, bo w głębi duszy przeczuwałam ten bolesny fakt. Co innego przeczuwać, a co innego być w centrum kiedy niepożądane sytuacje mają miejsce i spełniają się niczym, koszmar na jawie. Chciałam uniknąć okazywania emocji na zewnątrz, ale to było silniejsze ode mnie. Uciekłam w alkohol, który nawet nie uśmierzył bólu, a jedynie pogłębił go bardziej i rozbujał zdrętwiałe serce bijące gdzieś tam pod klatką piersiową, cicho wołające o pomoc. Krzyku nikt nie słyszał, a delikatne głaskanie po głowie przyjaciół nie pomagało. Ich nawoływania do mojego uśmiechu również nie pomogły, bo to było całkiem pozbawione sensu. Cały ten świat spadł na psy, a miłość, zaufanie i uczucia podobne do nich nie są już warte niczego, nie opłacało się bowiem w dzisiejszych czasach ufać drugiemu człowiekowi, bo ten niczym pijawka przyssie się do nas tylko dla swojej przyjemności. Chcąc nie chcąc czasem jest obopólna korzyść z takiego połączenia, bo wypijając krew wysysają negatywne toksyny, które zatruwały nasz organizm. Jednak to nie oznacza, że życie w symbiozie z pijawką jest dobre. Na początku jest delikatnie, później namiętnie. Na końcu granic nie ma i zapominamy się bez reszty. Później jest już za późno na myślenie. Cofnąć sienie da i orientujemy się, że zostaliśmy wykorzystani, potraktowani jak kolejną zdobycz, trofeum postawione na półce z medalami różnego rodzaju.
Dlaczego ufam tym, którzy na to w zupełności nie zasłużyli? Dlaczego sięgam na półkę, która jest najniżej podłogi? Dlaczego nie potrafię wyczuć w ludziach złych intencji, tylko pokładam w nich wielką wiarę? Dlaczego potrafię innym ludziom doradzić i pomóc, a samej sobie nie jestem w stanie znaleźć rozwiązania? Dlaczego zamiast unicestwiać błędy i porażki, ja je zbieram jak kolekcję znaczków pocztowych? Dlaczego moje życie, mój film zawiera w sobie tak wiele dramatycznych scen? Dlaczego, w momencie kiedy chce dobrze, wychodzi o 180 stopni odwrotnie? Dlaczego nie potrafię wytrzymać choć chwili bez wpakowania się w jakieś tarapaty? Dlaczego ciągle prześladuje mnie pech? Dlaczego nie potrafię zrozumieć żartów Boga, które tak bardzo mnie ranią. Ileż można nabijać się z marnego człowieczka, jakiego reprezentuję tu na ziemi? Dlaczego?
Dlaczego nie potrafię znaleźć odpowiedzi, a co chwilę znajduję kolejne pytania?
Po podłodze przebiegł zimny dreszcz,
który wślizgując się do mojego łóżka opanował moje ciało
i wywołał nieprzyjemną chorobę znaną jako tęsknota.
'mokiki'
Użytkownik mokiki
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.