Studia w tym trudnym okresie odbierają mi całą energię. Nie mam już siły czytać, powtarzać, patrzeć na luźno rozwalone kartki na moim łóżku z rysunkiem nerki, oka czy przekroju rdzenia kręgowego. Nie mam już siły nie mieć życia poza stosem kartek i książek, a potem i tak wszystko trafia szlag. Cały rok w trzy dni? Niemożliwe nadal pozostaje niemożliwe.
Typowe narzekanie studenta w czasie sesji, a w moim wypadku........ jeszcze przed sesją? To jest niehumanitarne, żeby szkole kończyć dopiero w lipcu, żeby tuż po sesji odwalać darmowe praktyki, nie móc się wyspać ani nigdzie zaimprezować.
Czuje się jak bomba zegarowa w końcowym etapie odliczania, czuje że poziom zrezygnowania osiąga wartości supramaksymalne i w końcu wybuchne. Najprawdopodobniej płaczem. Zawsze tak robie.
- Idziesz z nami?
- Ucze się ....
- Co robisz?
- Ucze się ....
uczesieuczesieuczesieuczesieuczesieuczesieuczesieuczesieuczesieuczesieuczesieuczesie
i tylko Mały Książe potrafi mnie sprowokować do uśmiechu, przywraca mnie do żywych.
23 czerwca minęły nasze wspólne, cudowne 2 lata!
Wiem, że jest to uczucie, na które się czeka, o którym się marzy, którego się pragnie. Gdy tylko mnie przytula, to czuje, że jeszcze wykrzesam z siebie troche siły; na rozmowe, na uśmiech. On mnie mobilizuje, jest ze mną w ciężkich dla mnie momentach, motywator jakich mało. Dziękuje.
Przyjaciołom, za wyrozumiałość dla mojej nieobecności- również dziękuje.
Zróbmy już sierpień prosze!