Wiesz czego nie jestem w stanie pojąć? Nie wiem jak można komuś ubliżać, dokuczać, znęcać się z powodu czyichś 'wad'. Nie wiem jak można żartować z samookaleczania się, depresji i nawet samobójstwa. W ogóle jak możesz to robić? Ta osoba, z którą nigdy nie rozmawiałeś w szkole, ale która ciągle się do Ciebie uśmiecha, robi sobie krzywdę każdej nocy. Nauczyciel, który zawsze był dla Was surowy, cierpi na depresję i stale odczuwa strach. Ten inteligentny chłopak z Twojej klasy o profilu ściśłym może być chory na bulimię i ma w sobie tyle nienawiście do samego siebie, że nawet nie jesteś sobie w stanie wyobrazić, jak można darzyć samego siebie takim negatywnym uczuciem. To wszystko wcale nie jest śmieszne. Twój przyjaciel może mieć myśli samobójcze i wszystko czego teraz chce, to powstrzymać cały ten ból i cierpienie, dlatego odtrąca wszystkich którzy chcą mu pomóc. Nie wiesz tego, co dzieje się teraz u ludzi wokół których żyjesz. Nie wiesz jak sie czują (nie tylko fizycznie, ale psychicznie, bo ból o podłożu psychicznym nie zawsze jest widoczne na pierwszy rzut oka). Nie wiesz, na co chorują, co ich boli. Możesz nazywać ich 'szkieletami', pasztetami, tłustymi czy obleśnymi, możesz wyzywać ich od pedałów czy dzi*ek. Nie pomyślałeś pewnie nigdy, że to własnie te określenia spowodowały, że są teraz na skraju wytrzymałości. Stoją na granicy, na granicy życia i śmierci. Ty nie czujesz tego bólu, to ONI tylko i wyłącznie, ze względu na swoje wady (które często nie są ich winą, czasami dostali po prostu mniej od życia. Przecież nie można ich za to oceniać) czują ten ogromny ból, ten ciężar na ich ramionach, z którym sami nie mogą sobie poradzić, a Ty jeszcze im dogryzasz, dokładasz kolejny ciężar, zarzucasz obelagami, kłamstwami. Nawet jeżeli nie śmiejesz sie z ludzi, którzy sa mniej atrakcyjni czy po prostu odstający od społeczeństwa, nigdy nie stawiasz się po ich stronie, tylko stoisz obojętnie. Kiedy są maltretowani złym słowem czy nawet kłamstwem. Wygodniej jest stać i patrzeć niż zrobić cokolwiek, aby pomóc. To nie w porzadku. Kiedy Ty potrzebujesz pomocy, to oczekujesz tego, że ktoś poda Ci rękę, że się postawi w Twojej obronie, że nie będziesz wtedy sam. Pomyśl teraz jak czuje się taka osoba. Nie oskarżam Cię, ani nie obrażam. Może te słowa nie są kierowane akurat bezpośrednio do Ciebie. Chcę Ci tylko powiedzieć, żebyś sie zastanowił. Nie musisz nikomu mówić, ani przynawać się do obojętności kiedy jesteś w takiej sytuacji, że widzisz, jak cierpią inni. Zanim cokolwiek zrobisz to pomyśl i przyznaj się sam przed sobą, czy aby na pewno jesteś niewinny. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale własnie poprzez reakcje albo po prostu brak obojetności i brak akceptacji takiego zachowania możesz uratować komuś życie.