"Nienawidzę tego...
stanu, przeciążenia w głowie, niemego buntu, mojej coraz większej nieżyciowości...
Nienawidzę tego, że nie umiem sobie z tym poradzić...zniszczyć, wyperswadować, oddalić, przerzucić na kogoś...
Widzę, że coraz częściej brakuje mi słów, coraz rzadziej chcę przebywać z ludźmi, coraz mniej do nich mówię, coraz mniej myślę o tym co jest, co czuję, co chcę zmienić... chyba dlatego, że chciałabym zmienić wszystko...WSZYSTKO...bo wszystko jest nie tak...
I widzę jak słabnę...jak głupieję...jak zamarzam...jak mi to wszystko jedno...
I jeszcze widzę jak nad moją głową dumnie kołysze się szklany klosz z moim skisłym sosem... i wiem że go nienawidzę ale nie umiem odepchnąć...
A najgorzej, że nie wiem co mnie uratuje...co mnie uratować może, uszczęśliwić może... co mnie wskrzesić może..."
Dokładnie tak...