mega cudowny dlugi weekend za mną.... w otoczeniu wspanialych ludzi ktorych daze prawdziwą sympatią ;-) mimo ze przyszła tesciowa wpycha we mnie schabowe, sałatki z majonezem i ciasta ;-) naprawde było bardzo miło ;-) i 5 dni z moim skarbem ! :* jestem szczęśliwa.

całą drogę w samchodzie patrzac na migające za oknem drzewa i błekitne słoneczne niebo myślałam o tym wszystkim Trzymając go za rękę słuchając spokojnej muzyki lecacej w radiu rozwazalam kazdy szczegol mojego zycia. Swoje cele, plany, marzenia. myslalam o tym co było dawno o tym co wydarzylo sie przed chwilą ale i o tym co będzie jutro i po jutrze... układałam sobie wszystko krok po kroku w glowie. miałam plan, ale nie będe go w tym miejscu opisywac bo jak tylko dotarałm do domu trafił go jasny szlag ;-)

weszłam do pokoju. popatrzyłam na moj mały świat. meble, kwiaty, ozdoby, okno... usiadłam. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu poczułam się nieswojo. Coś było nie tak. Przyjechałam do pustego domu bo starzy byli na jakis imieninach a babka w kosciele.

polozyłam sie zamknęłam oczy i zaczęłam płakać... sama z siebie mimowlonie tak jakos....

wstałam i podeszłam do okna, odsunełam firanke, popatrzyłam na pograżajacy się w pozno popołudniowej szarudze Wrocław. Zrobiło mi sie cholernie smutno. Nie wytrzymałam poszłam do kuchni właczyłam czajnik. Wyjełam swoj kubek. wsypałam dwie łyzeczki kawy, i wsypałam dwie tabletki słodzika.po kilkunastu sekundach  zalałam zawartosc kubka gorącą woda... poszłam do pokoju postawłam kubek na biurku. Właczyłam komputer. Otworzyłam torebkę, wyjęłam paczkę rozowych LD i zapalniczke. Podeszłam do okna i odpaliłam go. Poczułam to ukochane przeze mnie uczucie. Zaciągnęłam się i po chwili wypusciłam dym.... Poczułam ulgę... nie paliłam od srody. Miałam dziś silne postanowienie że rzuce, ale skąd... zero wyrzutow sumienia. Spaliłam go do konca. Potem usiadłam na krzesle zalogowałam się... i wypiłam łyk mocnej ale lekko słodkiej kawy. Wrociło wszystko. Wszystkie problemy i stare mysli.

Co jutro zjem? Czy tyle moge? Ile to kalorii? Czy zrobic gło? Może kupić sudafed? Ile ważę?

Gdzie jutro pojdę?

Ile mam pieniędzy?

Co jutro kupię? Za ile? czy tego potrzebuję?

Jaką kawę kupię?

Ile fajek wypalę?

Dopiero na koncu pojawiło się pytanie czy się z Nim zobaczę?

Jestem jednym wielkim chodzącym skumulowanym nałogiem.

Obsesją od ktorej nie umiem się już uwlonić.

Byleby tylko mało jeść, duzo pić kawy i palić, duzo wydawac pieniedzy na pierdoly, miec tysiace torebek i butow oraz miliony ciuchow i dodatkow... nie przytyc i mieć Jego...

czasem się dziwie że on mnie wogole kocha .....

jutro ważenie. co by nie było nie załamie się. będzie duzo. czuję się na jakąś bliską 44kg wielką chodzącą katastrofę. Eh moze dla Was to mało, dla mnie to jednak 2 kg więcej

jutro wraca stara a jednak nowa Ja.

Tak wiem kolejny raz.

ale teraz chyba ostatni? co? ;)

dziękuje tym co to przeczytały....

trzymajcie sie, nie wiecie nawet jak się ciesze że znow tu jestem :) 5 dni to jednak  cholernie dużo ;)