Czwarta trzydzieści rano, miejski organizm się budzi,
By rozpocząć marsz robotów - tłumy bezimiennych ludzi,
Podążają do pracy, gdzie czas jest życia złodziejem,
Oni patrzą, ale nie widzą co się wokół nich dzieje,
To poranek żywych trupów, identyczny jak poprzedni,
Półgodzinne wiadomości pełne politycznych bredni,
Gdzie jedni drugich spychają z karierowych schodów,
A ten cały cyrk się kręci za pieniądze narodu
,
Ciągnie się szary korowód, znowu budzik rano dzwoni,
Miliony ludzi wpadło w rytm codziennej monotonii,
Każdy za fortuną goni chociaż syf się nie zmienia,
Tu życie pisze scenariusz depcząc wszystkie marzenia,
Nowy bank w centrum miasta to nasz europejski pomnik,
A obok w bramie chleją, śpią i srają bezdomni
Człowiek żyje jak niewolnik z ciężką kulą przy nodze,