jak to jest z marzeniami?
podziwiam ludzi, którzy potrafią żyć w przekonaniu, że w przyszłości będa mieli 2miliony na koncie albo pojazd opancerzony na podjeździe, albo że dokonają z mojego punktu widzenia czegoś niemożliwego.
Ja nie umiem sobie powiedzieć "w przyszłości będę jeździła czerwonym BMW F20 i to kabrio" i żyć w przekonaniu, że tak będzie. Lubię patrzeć w przyszłość i planować, ale chyba jestem zbytnią realistką, żeby wymarzyć sobie takie najróżniejsze rzeczy. Traktuje moje "marzenia" jako mini-marzenia, są to rzeczy, które wiem,że jestem sobie w stanie zrealizować je/ kupić gdy zaoszczędze kasę(co jest trudne). Jedno dzisiaj się spełniło, o ile można to podciągnąć pod marzenie (?)...o boże kupiłam sobie upatrzone buty! <sic!> (a mimo wszystko uważam że wydać ponad 300-400zł na buty to strata, wole sobie kupić 3 inne pary)... co z moją cholernie małą częstotliwością zakupów, wygórowanymi cenami w stosunku do szmacianej oferty sklepów itp.itd graniczyło z cudem. I tak mam wrażenie że zaszalałam.
A chyba największe z marzeń, to wreszcie wylecieć gdzieś daleko na bajlando, gdzie ciepło. I na to zarobić, W zeszłym roku się nie udało, udało się za to dwa razy wyjechać nad Polskie morze.
I to nie jest tak że nie stać mnie na to, bo wiem że rodzice bez większego problemu mi dadzą, ale w tym rzecz ZAROBIĆ SAMA, SFINANSOWAĆ SAMA.
Ale to nadal, nazwijmy to, przyziemne, marzenia. Ten mój realizm mnie czasami dobija, bo nie mam siły słuchać jak inni mi fantazjują i opowiadają co to za pare lat jaki super wypas...a ja tylko ich gaszę. Przykre.
Ale chyba wolę pozostać przy mojej małej liście, którą wiem że zrealizuje, o ile potem się nie wycofam przed podjęciem decyzji brać/nie brać, robić/nie robić, jechaćnie jechać. Niż potem się rozczarować lub za każdym razem smutać widząć tą nieszczęscną BE EM K...
enjoy.
Beirut <3 https://www.youtube.com/watch?v=c3BMQegbNws