Jeżeli miałbym zostawić wszystko i za horyzont prysnąć
Wziąłbym cię za rękę i uścisnął ją szybko
Szepnął, że cię kocham mocno i stawiam na nas
I nie wiedziałabyś o tym nawet jeśli bym kłamał
Jeżeli tak zrobię to nie będzie twoja wina
Przeklnę nas lecz nie dowiesz się, że nic nie zrobiłaś
Jutro będziesz mi życzyć żebym skończył w rowie
Za to, że nie powiedziałem ci, że chciałem odejść
A jeśli byłbyś moim najlepszym kumplem
Nie dowiedziałbyś się, że mam w dupie ten bajzel
Wpadłbym do ciebie i postawił wódkę
I ostatni dzień spędziłbym z tobą w knajpie
Ostatni raz śmialibyśmy się z naszych byłych
Bełkotali jakie były głupie, że nas rzuciły
Odprowadziłbym cię pod dom, zbił pięć chłopaku
A sam nowe życie zacząłbym na kacu
Nie miałem średniej 5.0, kiepski ze mnie prymus
Więc nie byłem w waszych oczach przykładem dla synów
Niemało się krzyczało, bo wielokrotnie coś mnie wkurzało
I zdarzało mi się podnieść głos za często
Ciężko fest, jak pies pijany
Pewnie dawałem wam więcej wstydu niż wiary we mnie
Odejdę, a wcześniej nie pisnę nikomu nic
Zostawię po sobie więcej niż pusty pokój w domu
Porzucę muzykę mimo że się liczy strasznie
Choć wątpię czy jej dzieci odczują deficyt na mnie
Ziom ja już nie bardzo zastanawiam się czy
Mogłaby być drugą matką, bo dała mi żyć
Już wiem to więc nie trzeba więcej
Dała mi talent w zamian za czas, pokorę, trudy i serce
To był najlepszy dill w moim życiu na zawsze
I właśnie za nią będę tęsknił najbardziej...