[i]"Dzierżyli w rękach wielkie, stalowe koła zębate,
pokryte zakrzepłą krwią przypadkowych przechodniów,
byli ubrani w przepocone, oślizgłe koszulki w barwach wojennych,
a poorane bliznami twarze kryli za brudnymi pejsami i nasuniętymi
na czoła, plastikowymi jarmułkami.
Jak nic rowerroryści!
Dopadną go w ciemnej bramie, wykłują oczy zardzewiałą szprychą,
odrąbią ręce kołem zębatym i zostawią żeby się wykrwawił.
Wściekła banda pędziła tuż za nim, dzwoniąc zatrzaskami
pedalskich butów cyklistycznych, niemal czuł na karku ich
nieświeży oddech isostaru.
Prawdę mówił tatko, że rowerroryści noszą podkute żelazem
buty, żeby przy pełni księżyca miażdżyć nimi główki porywanych niemowląt..."[/i]
Czyli?
Wyjeżdżam rowerem w bezkresy nocy...