jak patrze na to zdjęcie to mi się morda cieszy
no więc koncert był wyjebany w kosmos że chuj
co z tego że z piątku na sobotę spałam dokładnie 4 i pół h i musiałam być o 5.40 na dworcu. w drodze do wawy sobie urządziliśmy fajną grę, która ciągnęła się przez cały wyjazd, ostateczny wynik to 8:7 DLA MNIE
w autokarze jechało z nami z 8 osób też na mansona. w wawie byliśmy gdzieś koło 12 i wcale, że nie zrobiliśmy wycieczki do centrum i z powrotem żeby trafić do hostelu ;d
pod stodołą byliśmy koło 16 co było całkiem dobrą decyzją. grona tak zajebistych osób nigdy w życiu nie widziałam. od transwestytów po mocnych metali i emo do zwyczajnych osób a między wszystkimi była jakaś więź.
byłam przekonana, wrecz pewna, że dojdzie do jakiś spin, ktoś z kimś się pobije, no wiadomo jaki to koncety. było wręcz przeciwnie! wszyscy na luzie, na spokojnie.
byki nawet nie klepały tylko sprawdzali torebki więc lusterko spoko przeszło, aczkolwiek słyszałam że kilka osób wpadło.
esoterica weszła gdzieś po 20 i grała do 21. szału nie bylo.
aczkolwiek już czekając na Mansona. ja pierdole. nigdy w życiu tak nie darłam ryja jak przez te ok 2 godziny. nigdy kurwa tka nie bansowałam i nie skakałam. dał takie show ze nie moge. jestem dalej podjarana jak stodoła po prostu ni emoge. akcja z lusterkami wyszła bardzo dobrze, Brianowi tak się spodobała że poprosił asystentkę o nagranie, wziął lusterko od kogoś i sie zaczął nim bawić. OCZYWIŚCIE BYŁO TEZ PODIUM! największa uciecha, 2 biblie : polska i niemiecka znalazły się w jego ustach podarte. w śrdoku lata zrobił nam zime ze śniegiem oraz odstańcowywał w różowym boa z kulą dyskotekową na głowie. nasz lightstick z militarii na sweet dreams emanował zajebistością. serio śwaitla od cholery. nigdy nie zapomne uśmiechniętego, na prawde zajebiscie bawiacego sie mansona wkładającego sobie mikrofon w gatki ;)
jedyne co mi się nie podobało to fakt ze ludzie za mało bansowali, oczywiscie byly grupki pogujących, tworzących ściane czy pływających ale reszta stała i słuchała muzyki, aczkolwiek zebrało mi się w brzuch z łokcia od kogoś no i podeptanie ale to standart.
nie wierze ze wystałam te 7 godzin, ale było w chuj warto
wróciliśmy do hostelu po północy, z afterparty zrezygnowaliśmy
posiedzielismy jakos do 3 potem godzina snu, a potem już do 9 sobie normalnie pokimaliśmy.
gdzieś o 21 byliśmy we wro.
podsumowując w ten weekend spędziłam:
I JESTEM W CHUJ ZADOWOLONA, W CHUJ.
poza tym mam taki problem ze dostalam blokady i nic innego niz nagrania z koncertu nie slucham, nawet studyjnych kawałków mansona nie mówiąc juz o innych wykonawcach. bylo zajebiscie