Nie wiem jak opisać tą pustkę która towarzyszy nam od kilku dni, niby całkiem blisko ale tak naprawdę całkiem daleko. Niby są telefony, internet, ale to nigdy nie to samo co widok twarzą w twarz z jedną z najważniejszych ludzi w moim życiu. Wyjazd Ewci na studia sprawił że łzy wzruszenia lały nam się ciurkiem po policzkach, jakoś nie potrafiliśmy uwierzyć że to już. Na dodatek Ewcia zabrała ze sobą tego rudego drania do którego przywiązałem się makabrycznie. Wchodząc do mieszkania szukam gdzie schował się ten kociak, który już nie jest taki mały jak na tym zdjęciu. Z utęsknieniem czekam na weekend gdy Ewa przyjedzie i opowie jak radzi sobie w dorosłym życiu na nowym wynajętym mieszkaniu i w nowym otoczeniu. Chciałbym żeby już był weekend.
p.s - przepraszam że bez zgody Efci zamieściłem to zdjęcie, mam nadzieję że mi wybaczy