Coś wspaniałego, też chce mieć takiego ukochanego boya..
Wbiegła spóźniona do szkoły. Zarzuciła kurtkę na wieszak i biegła w stronę klasy. Czuła, jak śnieg topniał na jej włosach. 'Boże.' Pomyślała. 'Będę wyglądać, jak szogun.' Zrobiła skrzywioną minę i nagle ktoś wyskoczył wprost na nią. Wściekła zaczęła krzyczeć 'Co Ty robisz? Uważaj trochę!' Zdziwił się. 'Ej, spokojnie! Jestem tak samo spóźniony, jak Ty, nie moja wina, że wybiegłaś mi zza rogu.' Otworzyła szeroko usta. 'Ja? Ja Ci wybiegłam?! Zastanów się człowieku! Rozglądaj się czasami, żeby kogoś nie zabić!' Uśmiechnął się. 'Ma charakterek dziewczyna.' Pomyślał...'Dobrze, przepraszam. Zasługuję na wybaczenie?' Też nie mogła powstrzymać uśmiechu. 'Po prostu uważaj.' Minęła go i pobiegła dalej. Usłyszała, jak krzyknął 'Śliczna jesteś, kiedy się złościsz.' Zaśmiała się głośno. 'Coś musiało Ci się stać przy zderzeniu ze mną. Na bank coś się stało.' Słyszała, jak się śmiał. Z hukiem otworzyła drzwi klasy i z ogromnym uśmiechem na ustach powitała nauczycielkę polskiego.
Zaczęło lać. Niebo zaczęło niesamowicie zanosić się deszczem. Właśnie, wtedy ściągnął swoją bluzę. Niezdarnie ją, jej założył, nie słuchając sprzeciwów z jej strony. Wziął ją na ręce, tak jak przenosi się pannę młodą przez próg. Zaniósł ją pod zadaszenie, jednego z budynków. - Ty, tylko sobie mała nie schlebiaj. Po prostu Twoich trampek, było mi szkoda. - powiedział, udając powagę. Oboje wybuchli śmiechem. On delikatnie się nachylił. Ona cała podekscytowana zamknęła oczy i zaczęła się przygotowywać do pocałunku. - To należy do mnie. - powiedział z uśmiechem, ściągając z niej bluzę. - a to do mnie. -powiedziała, całując go namiętnie.
weszłam do klasy na spóźnioną lekcję. dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. rzuciłam do nauczycielki wkładając słuchawkę do ucha. rozglądnęłam się po klasie i zauważyłam , że jest wolna tylko jedna ławka w której siedział on sam. przewróciłam oczami i ruszyłam na sam tył klasy. usiadłam obok niego, wyjęłam książki i wyciągając telefon przełączyłam na inną piosenkę. po chwili wyciągnął mi słuchawki z uszu pogadaj ze mną. syknął cicho. nie mam o czym. wyszeptałam. mamy, kocham Cię, brakuje mi Ciebie i kompletnie sobie z tym nie radzę. powiedział patrząc mi w oczy. to idź do pedagoga szkolnego. zaśmiałam się głośno. zmieniłaś się , zmienił Cię ten nowy koleś. zasugerował. nie skarbie, to Twoje odejście mnie zmieniło. to przez Ciebie jestem na dnie i nie radzę sobie z niczym, zraniłeś mnie i czego teraz ode mnie oczekujesz? krzyczałam. wierzę w to , że Cię odzyskam. rzucił i wstając z ławki wyszedł z klasy.
Kłócili się, było ich słychać w całym bloku. Nie byli parą. Uderzyła go w ramię, tak mocno, że aż się cofnął, ale odzyskał równowagę i podszedł bliżej niej. Cholerne 180 cm krzyczało coś do niej powodując, że wściekłość wciąż rosła. Odwróciła się łapiąc za włosy 'Czy Ty w ogóle siebie słyszysz?! Nawet nie jesteśmy parą, a robisz mi afery o jakiegoś gościa ze szkoły! Ogarnij się w końcu!' Zabrakło jej tchu. Wyprostował się,ścisnął dłonie w pięści i czekał. 'I co? Mam Cię może jeszcze przeprosić?!' Podparła się pod boki. Widziała jego żyły na szyi,słyszała, jak głośno oddycha,a jego oczy zdawały się mówić, że ma ochotę coś rozjebać. Jednak on odwrócił się na pięcie i skierował ku drzwiom pokoju. Był już w kuchni, kiedy krzyknęła najgłośniej, jak mogła "Kocham Cię! No kocham Cię, do jasnej cholery!' Wrócił się. Spojrzała na niego przepraszającymi oczyma. 'Kocham, no.' Szepnęła bardziej do siebie. Podszedł do niej i z całej siły przytulił do piersi.
Było jakoś koło 21. wracała zmęczona treningiem. Nagle usłyszała wyłaniającą się z torby melodyjkę- zawsze dzwonił, gdy miała przechodzić przez ten ciemny park. Czuła się wtedy bezpieczniej. Rozmawiali, gdy nagle zobaczyła grupę kolesi stojących przy ławce. Powiedziała mu o tym. wiedziała, że szykują się kłopoty - kazał jej grać na czas i rozłączył się. Zdziwiona szła z trzęsącymi się nogami przed siebie. Typki zaczęli się do niej rzucać. Próbowała załagodzić sytuację, ale na marne. Zabrali jej torbę. Nagle zobaczyła jak w ich stronę biegnie grupa kolesi - to byli Jego kumple. Kojarzyła ich. w pięć minut swoje rzeczy miała z powrotem. spytali, czy nic jej nie jest i zaprowadzili do domu. Była w szoku, non stop pytając: " ale jak, skąd? ". w końcu jeden z nich spojrzał na nią mówiąc: "masz tak zajebistego chłopaka, że dba o Ciebie nawet z odległości. Doceń to". Uśmiechnęła się tylko pod nosem, a w oku zakręciła jej się łza.