Pamietam do dzisiaj jak w wieku 5 lat snułam plany o tym jaka będe jak skończe 18 lat. Świetna kariera aktorki, prawdziwa milosc, ślub, dziecko (i absolutnie nie będe taka jak moi rodzice!), piękne mieszkanie i tona przyjaciół.
Jak na ten moment spełniła sie tylko jedna rzecz. No cóż, jest jakiś start. Ale myśląc o tym zdaje sobie sprawe jak przez całe życie człowiek wywiera na sobie presje żeby coś osiągnąć.
Aż w końcu i tak trzeba zmienić plany.
Pozatym, juz nie mam zamiaru byc aktorką, nie potrzebne mi mieszkanie w tym momencie, a dziecko... bez przesady.
Z dnia na dzień mam coraz to bardziej zwariowane pomysły, a jednak dalej robie jedno i to samo.
"Zdaj dobrze egzaminy w podstawówce!" "Bądź taka i siaka bo nikt cie nie będzie lubił" "Egzaminy gimnazjalne są najważniejsze!!" "Zgadzaj się z każdym bo będziesz odstawać" i oczywiście: "Matura najważniejsza, ucz się 24/7!" Itp itd. Doszłam do wniosku po jakimś czasie że to mnie nie rusza.
Czemu? Bo przez to że wszystko wyszło jak wyszło jest teraz idealnie tak jak powinno być. Ale mogłam sobie oszczędzić nerwów, wrzucić na luz i by spotkało mnie dokładnie to samo. Mam nadzieje że moje plany na przyszłość tak samo nie zawiodą, lecz już teraz z innym podejściem. Przedewszystkim, nie przejmować się aż tak! Stres nie pomaga.
Trzeba spiąć dupe, ale nie dać się ponieść za bardzo.
Wygrałam 10zł w totka, szał xD
Mission for the near future: embrace the weirdness. You're the only one thats going to live your life.