uśmiercone nadzieje.
tak się zastanawiam, czy to normalne,
że wstając rano mam ochotę schować się gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie
i czekać tam aż do końca dnia...
z czego to wynika? przecież pozornie wszystko jest dobrze...
może nie potrafię pogodzić się z tym,
że po majówce moich marzeń wróciliśmy do normalnego życia
i telefonów raz na tydzień...
to takie śmieszne z drugiej strony...
nastoletnie dramaty. hm.
ale dochodzę do wniosku,
że zawsze już mogłabym mieć 16 lat...
bo ten dorosły, zimny świat mnie przeraża.
to takie czasem niezrozumiałe,
jak najmniejsze z pozoru nieważne decyzje wpływają na nasze życie,
na to kim jesteśmy i kim staniemy się za kilka lat...
"pseudofilozoficzna papka."
hm. hm.
może dzisiaj wszystko się w końcu wyjaśni.
"zobacz sam co się stało
jaki nam pisany los
czy to tak być musiało
czy też ktoś podmienił coś"