I niby nic się nie zmieniło, wszyscy dookoła tak mówią. Tymczasem jestem porażona ilością zmian. Są piękne. Tęsknota nie zabija tak jak groziła, że zabije. Smutek od czasu do czasu wpada na herbatę pod wieczór. Miłość po prostu ucichła, tak jakby odjechała i tylko krzyczy od rzadka, że wróci. Chodzenie nabrało sensu, samotność przybrała wygodną postać, muzyka pokazała się z innej strony. Jesiennie się zrobiło. Wraz z kasztanami, liścmi i deszczem opadam, ale codziennie na nowo jak obieg zamknięty czerpię z siebie i Boga nowe siły by przeć na przód.