Zdjęcie z last show Złodziei Rowerów. Piękne to było. Najlepszy koncert w moim dotychczasowym, krótkim życiu. Wiem, że nie wyglądamy na tym zdjęciu, że jesteśmy zjebani jak konie po westernie, że upoceni, zmachani, roztrzepani, marni w całej okazałości, ale o to chodzi. Czuło się, że się żyje. Za te emocje, za darcie się przez bitą godzinę i ból gardła, który teraz mi towarzyszy, trzymanie pięści w górze, fruwanie pod sceną i wiele innych wspaniałych przeżyć dałabym się pokroić chyba. Nawet za zamarznięte stopy, gdy staliśmy w mega kolejce przed klubem. Ciężko ubrać to wszystko w słowa. Ten kto czegoś podobnego nie przeżył nie zrozumie. Oby jak najwięcej takich gigów, proszę ja was : )