chcę wrócić tam
do miasta Dram
betonowy namiot
rozbity gdzieś nad wstęgą Dram
ni kamienic malowanych
ni brukowanych ulic
ciężkie miasto dusz
tam
chwilę przed umilkły mewy
para w sekundę wyrosła tam
jak maki pod lasem
lecz zamiast łąki
sok rozlany na asfalcie
zapach rzeki Dram
w ciszy ginącego za rogiem rowerzysty
słychać słońca śpiew
jako akompaniatora usłysz grę
pędzącego z rozpędu pociągu
bez stacji w mieście Dram
bez przystanku tam
zmruż oczy i zrób wdech
wspomnij chłód wieczora
potęgę pustki nocą
pamiętasz piękno chwili?
byliśmy sami tam
ostatni przyjaciele w pustym mieście Dram