Wołasz, a nikt nie słyszy.
Przeznaczeniem jest żyć w głuchej ciszy.
Wyciągasz w niebo ramiona,
bo dusza znów pod grzechem kona.
Ciągle chcesz więcej,
a bezradność skuwa ci ręce.
Godzisz się z cierpieniem,
chcąc pokonać go ciągłym milczeniem.
Boli każde słowo, które zabija marzenia,
każda śmierć, która nic nie zmienia.
W sercu też boli,
bo może już nic nie zmieni tej doli.