Jest takie powiedzenie, że istnieją trzy rodzaje prawdy: cała prawda, tylko prawda i gówno prawa, zwana również statystyką. Dlatego właśnie nie jestem zwolennikiem badania jakiejś tam cechy mitycznych "Polaków", "Niemców" czy "Rosjan". Polacy NIE SĄ, bo nie ma żadnej cechy wspólnej dla 40 milionowego kolektywu. Ale pozwoliłem sobie tak zatytułować zjawisko masowe w społeczeństwie nadwiślańskich terenów, nb. związane nie tyle z religią (a tym bardziej wiarą), a panoszącą się powszechnie głupotą.
Tzw. strukturę wyznaniową kraju można podzielić mniej więcej tak:
1. Katolicy
2. ateiści
3. Prawosławni
4. inni.
Ten sam wykaz w mediach wyglądałby tak:
1. Katolicy
2. ateiści
3. inni (i to też z rzadka).
Ww. wykaz kazałby jednak przypuszczać, że każdy deklarujący WIE co deklaruje - i tu jest pies pogrzebany, bo to guzik prawda. Ja do wykazu dodałbym jeszcze dwie religie: "Ch.j go wie" i Katolicyzm zaściankowy.
Katolicyzm zaściankowy przejawia się boskim kultem lokalnych plebanów i nagromadzeniem guseł i zabobonów, jakich nie powstydzono by się nawet w średniowieczu. I to tyle w tym temacie, bo dalej to już jest polityka, a dziś, wyjątkowo, nie o polityce.
Druga religia, bezapelacyjnie najpopularniejsza, wyznawana przez lwią część mieszkańców Polski, bierze swą nazwę od odpowiedzi na pytanie. Pytanie to dotyczy uzasadnienia, dlaczego ta osoba wierzy/niewierzy i dlaczego akurat do tej grupy należy.
Takich ludzi jest parę milionów - prawie wszyscy są formalnie Katolikami (bo kto w Polsce nie jest formalnym Katolikiem?), praktycznie albo niezbyt mocno wierzący, albo niezbyt mocno niewierzący, praktykujący lub niepraktykujący. Szczególnie widok "ateistów" na mszy co niedziele wzbudza śmiech.
Ludzie tacy równie dobrze mogą uznać istnienie lub nieistnienie Boga - nie o to tu chodzi. Chodzi o coś zupełnie innego - że nie mają zielonego pojęcia o sprawach wiary i religii. Na pęczki jest w Polsce Katolików, którzy deklarując swoja przynależność do KRK, nie maja bladego pojęcia jakie ta firma wyznaje dogmaty. Na pęczki jest też ateistów, którzy przeczytali na Onecie lub w Gazecie Wyborczej, że taka teraz moda i krzyczą, że w Pana Boga nie wierzą (ale tylko wtedy, jak mama nie słyszy!).
O lekturze Biblii nie wspominam, znajomości dokumentów dogmatycznych KRK, a tym bardziej innych związków też - bo to jest po prostu ściana płaczu.
Tu przede wszystkim przestroga do was, drodzy ateiści - nie chlubcie się ilością niewierzących, bo to, że ktoś nie wierzy.... wróć: nie potrafi wypowiedzieć swojego stanowiska, nie oznacza, że jest ateistą. Jak to było w filmie: "Prawdziwy ateista to jest gość, a ty po prostu jesteś żałosnym dupkiem obrażonym na Pana Boga". A nawet gorzej - bo obrażenie się na Pana Boga to też jest jakiś wysiłek intelektualny.
Tak, śmiem twierdzić, zbliża się kres cywilizacji białego człowieka. To nie jest już cywilizacja racjonalizmu oparta na kulcie rozumu. Nie jest to tym bardziej cywilizacja chrześcijańska oparta na Biblii. To już jest cywilizacja zwykłego żarcia, picia, taplania w błocie i robienia pod siebie.
I śmiem twierdzić, że sprawa się nie zmieni - bo dla świadomego uznania lub nie uznania Boga (w wymiarze chrześcijańskim) trzeba przeczytać 1200 stron tekstu drobnym maczkiem - a to jest niewykonalne dla przeciętnego człowieka XXI wieku.