Chciałbym być zawsze uśmiechnięty, i w sumie mieć wszystko gdzieś, to że coś sie koło mnie dzieje, to że ktoś o mnie myśli tak a nie inaczej, to że robie to co chce a nie to co inni...
Ludzie postrzegają mnie w sumie jako takiego śmieszka, takiego niskiego chudego kurdupla, na którego można popatrzeć z góry i sie pośmiać, nie próbując wejść ze mną na inne tematy, niż te które przewijają sie codziennie... Oklepane stereotypy, ideologie pożal sie boże, płytkie przemyślenia, brak zachamowań i jakiego kolwiek wstydu.
Brakuje mi ciszy, spokoju, brakuje mi przemyśleń. Owszem ostatnio myśle i to bardzo intensywnie, ale o tej sprawie chce zapomnieć, ta sprawa mnie boli i nie dopuszcza do mnie nic innego, wtedy nie moge sie uczyć, nie moge spać, nie moge nic robić... Bo myśle.
Ale chce rozważyć swoje zachowanie, to jak zachowuje sie na codzień, to co mną szarpie, co pociąga za sznurki. Bo czuje sie tu jak kukiełka, ostatnio nawet doszedłem do wniosku że mówi chyba za mnie jakiś brzuchomówca.
Nie czuje sie na siłach, nie wiem czy podążam dobrą drogą, po prostu za dużo rzeczy NIE WIEM
A apropo drogi. 196 dni ! Jeśli ktoś wymyśli jakiś wehikuł czasu, błagam zgłoście sie do mnie, chce przemieścić się 196 dni w przód, ominąć tą resztę płytkich dni i spotkac się z tymi ludźmi, poczuć asfaltówke na nogach i swój własny pot jak i tych śmierdzieli z namiotu :P Tańczyć, śpiewać, kochać i co najważniejsze - myśleć, bo tam jest miejsce i jest czas, tam nikt mi tego nie odbierze a raczej w tym pomoże.
Nie jestem wirtuozem życia, ale grajkiem własnego losu !