Kolejny dzień do kitu. Co się dzieje... Samopoczucie po prostu karygodne... Trzeba zaraz próbować zasnąć. Nauka czeka mimo wszystko. :/ Trzeba się jakoś pozbierać i ogarnąć, bo inaczej 3 klasa zawita ponownie. Ciekawe tylko kurwa jak... ;/
Zostało nie 19 dni tylko 14 - błąd w rachunkach. Tyle w szkole, zakończenie i każdy w swoją stronę. No cóż... Tak widocznie musiało być...
Jutro piątek. Wyjazd do domu z internatu. W końcu, bo już nie mogę tu wytrzymać! Chociaż przez jeden jebany dzień weekendu nie trzeba będzie oglądać tego pieprzonego syfu, żadnej mordy, która mnie wkurwia, ani kogoś dzieki komu tak cholernie pęka mi serce... Jeden dzień minimalnej regeneracji, o ile można to tak nazwać...
Kima?