Czy sądzicie, że człowiek; normlnie żyjący, funkcjonujący osobnik; jest w stanie w ciągu (tylko) jednego roku diametralnie dokonać zmian w swoim wnętrzu?
Myślicie, że rzeczą normalną oraz oczywistą jest, że swoje życie można tak odmienić w sumie nie długim czasie?
Zastanawiam się tylko kiedy cały ten proces się rozpoczął?
Kiedy przemiana zaczynała rozkwitać?
Intryguje mnie tylko i wyłącznie początek, ponieważ koniec już nastąpił. Aczkolwiek trudno mówić w tym wypadku o końcu, ponieważ ten, aktualny stan muszę pielęgnować. Tak jak dziennie zajmuję się z czułością palmą kokosową (prezent od teścia ) czy też bluszczem (którego mam od małej, jednej gałązki). Po prostu chcę dbać o to co aktualnie sobą reprezentuję.
Pisząc kolejne wyrazy jestem przekonana co, albo raczej kto jest temu winny. Jeżeli można mówić o winie w takim przypadku.
Prawda jest taka, że tylko jedna osoba przewróciła moje życie do góry nogami, ta osoba sprawiła, że jestem inna, lepsza. Tylko i wyłącznie dzięki Tobie jestem po prostu lepszym człowiekiem. Ty to wszystko rozpocząłeś, Ty wprawiłeś całą tą machinę w ruch...
I wiem też kto będzie mi pomagał w byciu lepszym! Już zaniedługo, namiastka Ciebie odmieni nasze życie. I już za niedługo to ON będzie sprawiał, że będę "ulepszona".
Czekam na tą chwilę z niecierpliwością...
Tak! Można w ciągu 365 dni zmienić się w lepszego człowieka!
Chciałam napisać coś mądrego, co będzie się pięknie kończyło, a wyszło jak zawsze- bazgranie bez ładu i składu.
Aczkolwiek dziś coś mnie natchnęło. Dostałam kopniaka ( można rzec, że dosłownie kopniaka [moja kochana fasolka]) i wiem co chcę zrobić. Mam wene aby znów coś stworzyć...
P.S. POZNAJCIE STEFANA!! <3