Dlaczego tak jest?
Dlaczego kiedy mówi e, że chcę już iść - ludzie mimo wszystko męczą żeby jednak zostać?
Dlaczego kiedy mówię, że nie chcę mi się jeść - ludzie podstawiają jedzenie pod nos?
Dlaczego jeśli mówię, że nie mam ochoty już ciebie słuchać- ludzie mimo to gadają?
I może to wina braku asertywności, a może mentalności ludzkiej.. Tego, że jeden drugiego tak naprawdę nie słucha, tylko udaje. Albo po prostu ma w głębokim poważaniu uczucia drugiej osoby i liczy się dla niego tylko własna przyjemność. Bo co innego?
Nie rozumiem tego, nie rozumiem chamstwa i radości z robienia na złość drugiej osobie..
A najgorsze jest jeszcze to, że wszyscy dookoła polują-na szczęście, a jeśli te łowy im nie wyjdą to, co? To wtedy uniemożliwia się szczęścia drugiej osobie..
Mam dość pasożytów wysysających ze mnie siły witalne, które dołują i utrudniają wszystko.. heh