Był sobie kiedyś mały chłopiec o imieniu Staś. Staś od pierwszych możliwych chwil wyjeżdżał z rodzicami latem nad morze gdzie całymi dniami wygrzewał się na słońcu, lepił zamki z piasku, zbierał muszle i inne ciekawe drobiazgi, które przynosiło falami morze... Lecz jednak nic tak bardzo nie cieszyło Stasia i nie dawało mu tyle radości jak czas spędzony w wodzie.
Odkąd po raz pierwszy bez asekuracji rodziców cieszył się falami i wodą, czuł jej prąd, przepływ i siłę, zrozumiał, że nie ma nic cenniejszego niż to uczucie. Pływał przodem, na plecach, nurkował i rzucał się w fale chwaląc się swoimi sukcesami rodzicom. Każdego dnia wakacji, każdego lata.
Pewnego dnia gdy pogoda płatała figle, a fale nie były w cale małe, Staś mimo ostrzeżeń mamy wszedł do wody. Fale wydawały mu się intensywniejsze i jeszcze bardziej ekscytujące niż zawsze. Poczuł w sobie adrenalinę i chęć zabawy, chciał więcej i więcej, a jego spokój i pewność siebie nie miały granic. Nagle ogromna fala zatopiła chłopca.
Staś nie pamięta nic z tamtej chwili. Tylko głuchy krzyk taty zza fal i ucisk w klatce piersiowej. Obudził się już w szpitalu.
Od tamtej chwili chłopiec panicznie boi się wody, a rodzice absolutnie nie pozwalają mu na kontakt z nią, tłumacząc mu, że woda ponownie go zawiedzie i skończy się tak jak ostatnim razem. Chłopcu było przykro, ale sam wewnętrznie bał się na myśl o ponownym starciu z żywiołem. A przecież tak kochał morze.
Mijały lata. Staś każde wakacje przeżywał inaczej, czegoś mu brakowało. W szkole usłyszał o nauce pływania na basenie. "Może to jest to" - pomyślał. Mama Stasia była przerażona pomysłem chłopca. Bała się o swojego syna. Po dłuższych argumentacjach zaakceptowała wybór myśląc, że basen jest może faktycznie bezpieczniejszy, nie jest taki porwisty i nieodgadniony jak morze.
Staś szybko nauczył się pływać, nauczył się wszystkich metod i zabaw, ale po pewnym czasie czuł, ze basen to nie jest to samo. Jest ograniczony, woda jakby wciąż ta sama, na basenie trzeba było przestrzegać regulaminu i nie było mowy o odrobinie szaleństwa. Czasami nawet potrafił opuszczać upragnione lekcje pływania, bo czuł, że nie są one już takie same jak dawniej.
Po dlugim czasie jadąc na wakacje z oddali zobaczył morze. Od razu usłyszał przestrogi od rodziców lecz jednak myśl o tym nie dawała mu spokoju. Postanowił wymknąć się i sam na sam stawić temu czoła. W głębi duszy przywitał się z ogromną, utęsknioną wodą. Fale wydawały się być mniejsze niż kiedyś. "Może dlatego, że ja jestem większy... " - pomyślał. Patrzenie i obecność morza mu nie wystarczyła. Nieśmiało zaczął od zanurzenia stóp, aż poczuł chłód w kostkach. Zwahał się na moment, ale zrobił krok dalej. Tym razem poczuł chłód w łydkach, następnie w kolanach. "Przecież minęło tyle lat..."
Drugiego dnia o poranku pobiegł nad morze. Tym razem odważniej doszedł do pasa, czując satysfakcję i strach naraz. Gdy pierwsza fala zdołała go oderwać od gruntu poczuł znajome uczucie radości z dzieciństwa. Nie myśąc o tym co powiedzą rodzice cieszył się chwilą. Nieśmiało pływał w okolicach wyczuwalnego gruntu nie oddalając się zbytnio od brzegu. Z każdą falą wiedział, że właśnie tego mu brakowało. Odczuwał strach, ale po tym czasie przerwy nauczył się rozwagi, zrozumiał, że morze jest żywiołem i rządzi się własnymi prawami. Czasami można płynąć pod prąd, czasami trzeba płynąć razem z nim, raz bliżej, raz dalej. Czasami jest łagodne jak tafla jeziora bez fal i można płynąć dalej, jakby łagodniej i ciszej. Ale zawsze wiedzieć kiedy powiedzieć dość. Kiedy zawrócić, odpuścić. Był zachwycony tym uczuciem, które powróciło do niego po latach. Znów tak samo cieszył się swoim morzem. Był tylko dojrzalszy, rozważniejszy i zaakceptował to, że nie zawsze jest takie jakie sobie danego dnia wymarzy.
...
- Niebieskooki, to ty przyszedłeś do morza. Ja wiem, że nie potrafisz bez niego żyć w pełni szczęśliwy. Nie uciekaj z pierwszym sztormem. Przepraszam, że wtedy Ciebie zatopiłam ...
Inni zdjęcia: Palmy daktylowe bluebird11Ja patkigd;) virgo123Z Klusią patkigdJa patkigdPati patkigd:) patkigdJa patkigd;) patkigdJa patkigd