To tylko kolejna nieprzespana noc. Boję się zasnąć. Myślę że znów przyśni mi się ten sam sen. Ponadto obawiam się, że któregoś dnia zasnę, a z żalu się już nie obudzę. Może to i dobrze. Tak lepiej, może nie boli mniej, ale nie boli też bardziej, tak już musi być. Lepiej mieć świadomość, że już nic z tego, że kolejny rozdział koszmaru się zaczyna, niż chaotycznie obawiać się tej świadomości. Coś nie tak z moją wiarą? Modlę się rzadko, teraz praktycznie w ogóle, lecz nie stwierdzam, iż modlitwa dawała mi kiedykolwiek ukojenie. Bardziej utwierdzała w wierze, niż ją dawała. Tyle pustych myśli, postanowień, błędnych stwierdzeń i pocieszeń. Na nic. Mimo to mam w sobie wdzięczność, wdzięczność za niewypełnienie każdego dnia radością, za nigdy niewylane łzy szczęścia, oraz za najbardziej nieuśmiechnięte usta od pewnego czasu. Może nie słabsza, raczej nie silniejsza, ale przekonana, że istnieje lepszy świat. Tylko gdzie?
- Bo na pewno nie tam, gdzie znajduję się ja.