Myślę, że mogłabym być czymś niemyślącym, przynajmniej dzisiaj i w inne dni tego typu. Zdecydowanie.
Zazwyczaj cieszę się z tego, iż ewolucja i inne pierdoły pozwoliły człowiekowi na rozwinięcie swojego mózgu na tyle, że był on w stanie zbudować cywilizację, wynaleźć czajnik, żarówkę, ogrzewanie podłogowe i inne drobiazgi, które umilają nam życie (abstrahując od tego, że nie mam ogrzewania podłogowego, ale ciii), jednak dzisiaj najchętniej zostałabym ... meduzą.
Meduzy nie myślą, nie przejmują się swoim losem, właściwymi czy niewłaściwymi wyborami, refluksem (którego na szczęście jeszcze nie doświadczyłam), stratą bliskiej osoby czy chociażby ptasią kupą na balkonie (bo żyją w morzu). W dodatku są ładne i niejadalne dla drapieżników. Szkoda tylko, że usta i odbyt to u nich to samo...
Druga sprawa, to znalezienie sobie jakiegoś ciekawego hobby (które, nawiasem mówiąc, już mam ^^), na przykład wcielanie się w żuczka gnojarka oraz toczenie kuleczek z wiadomej substancji o wątpliwym aromacie, segregowanie zastawy stołowej, puszczanie kaczek na betonie, wachlowanie czasopismami nosorożców w zoo albo po prostu... spanie.
Jak za dużo myślę wieczorami, to robię kongi przez poduszkę. Na chwilę pomaga.
Chciałabym pogadać, baaaaaaaaaaaaaaaardzo. Ale ileż można truć dupę jednej, choćby najbardziej pomocnej i pełnej dobrej woli osobie?!
"Warto mieć całą kiść rogów i przez życie iść."
zapewne po to, żeby robić z nieprzyjaciół
szaszłyki i sprzedawać je w Doner Kebapie
czy innej restauracji tego typu.