Chyba comeback. Chyba nie będzie artystyczny (znalazłam inne miejsce na moje schizy i pomysły, niż photoblog). Chyba już wiem, na czym to wszystko polega; na utrzymaniu równowagi, co jest trudne niczym balans po barierce: raz w lewo, raz w prawo, rzadko kiedy prosto i duuużo strachu o następny krok. W chuj strachu. Chyba znalazłam w życiu coś, co mnie kręci, jara, daje mi kopa do działania, inspiruje. Chyba chcę iść w to dalej, chcę próbować, chcę czerpać z tego jak najwięcej, osiągać cele. Chyba będę musiała bardzo się postarać, żeby dać radę, wyrobić się z czasem. Chyba wypadła mi plomba z zęba, więc chyba będę musiała iść do dentysty. Chyba można się było domyślić, a może i nie? Chyba nie wiem, co to za gra. W obydwu przypadkach.
Strasznie dużo "chyba", spontan i brak bliżej określonych planów, chaos i nieporządek, jedna wielka niewiadoma, a z drugiej strony chęć asekuracji i przewidzenia przyszłości. Nie ma sensu, trzeba skakać w fale.
W końcu jestem surferem.
http://www.youtube.com/watch?v=xzqTz_i1NXQ