Udało mi się. Powrót do normalnego "niejedzenia" nie okazał się wcale taki trudny. Mogę zasnąć dziś szczęśliwa, choć prawda jest taka, że mam na jutro trochę roboty, więc pewnie spać nie będę wcale, aczkolwiek mogę tę noc spędzić w pełni usatysfakcjonowana.
Dużo rowera, trochę spacerku i brzuszki, w połączeniu z minimalną dawką jedzenia dają na prawdę uśmiech :)
Bilansidło:
ś: pół grahamki z pasta 200kcal
obiad: ziemniak z sosem 200kcal
kolacja: ćwiertka jabłka 20kcal
podejrzewam, że w obiedzie było mniej,bo serio nic nie jadłam prawie,aczkolwiek wolę zawyżyć :)
suma 420kcal.
nie ma tak źle :)