Zastanawiałaś się kiedyś moja przyjaciółko jak to jest kochać kogoś, kto nie istnieje? Kochać wyimaginowany obraz tej osoby i być targanym przez emocje, które sama kreujesz? Nie chciałam wcale mówić, że był złym człowiekiem. Chyba nie był. Za bardzo kochałam jego, a w sumie moje marzenia o tym, ze kiedyś się zmieni. Dla mnie, dla nas. Nie mogę go winić są moją naiwność i marzycielsko-sielsko-romantyczna naturę, która zostałam obdarzona nawet w nadmiarze. Był moim królem, padyszachem mojego świata, w którym tak szczelnie chciałam nas zamknąć.