I jebać go za to, że kazał wysłać to gówno do mnie. Czy on nie miał pojęcia? On naprawdę myśli, że założę coś, co będzie mu
przypominać o niej? A ona? Jest zazdrosna? Tak, ona chce kurwa mojego faceta!
Pogniotłam owy liścik i wepchałam go w kieszeń.
W przypływie emocji i złości, uderzyłam w pudełko. Nie bardzo moglam stłumić gniewu, więc wbiłam w to gówno nóż, ściskając
mocno w garści. Nic mnie nie powstrzymało, dopóki nie przeszedł mnie ból w ręce. Kawałki koronki leżały nierozpoznawalne w kartonie, a ja nie byłam zadowolona. Mogłam je chociaż zobaczyć, ale ja kurwa wiedziałam co to było.
Zerwałam się i pobiegłam do sypialni Justina. Otworzyłam jego szufaldę i w końcu znalazłam to czego szukam, zaleniczkę.
Pobiegłam z powrotem na dół po schodach, chwyciłam jeszcze podełko zapałek ze spiżarni, wzięłam pudełko i połóżyłam na podjeździe. Oblałam wszytsko gazem z zapalniczki, do ostatniej kropli, zapaliłam zapałkę i rzuciłam ją na stos. Musiałam zrobić krok do tyłu, gdy ogień wystrzelił w powietrze.
Tak wiem, zachowałam się bardzo irracjonalnie. Tak, wiem że moja reakcja była nieco psychiczna. Ale do cholery.. Nie miałam zamiaru nosić czegoś co jedna z jego pieprzonych dziwek wybrała, bo wie co lubi. Chciałabym być w jego umyśle bez żadnych wątpliwości. Piekło wkurwionej kobiety..
Odwróciłam się od ognia i odeszłam. Choć pożar nie był zbyt wielki, to w mojej głowie był ogromny. Jestem pewna, że wyglądał
niesamowicie, jak Drew Barrymore w Firestarter, kiedy płomienie ogarnęły wszystko wokół niej. Riley wyszedł na ganek, a jego usta
otworzyły się ze strachu.
-Wszytsko w porządku, Bello? - spytał gorączkowo
-Och, jest idealnie.. teraz - powiedziałam przechodząc obok niego koło domu.
Usłyszalam delikatny pomruk silnika, gdy przechodziłam przez próg, by zobaczyć kto złożył nam wizytę. To był Justin i faktycznie
prowadził. Jego samochód był błyszczący, gładki czarny ston Martin Vanquish, przypominający grasującą, czarną panterę.
Wyskoczył z samochodu, nie zadając sobie trudu, by zamknać drzwi, kiedy podszedł do małego ogniska, które wywołałam. Spojrzał na nie, a potem na mnie.
-Twój prezent został zepsuty - powiedziałam wystawiając wyzywająco brodę, odwróciłam się i odeszłam.
Oczywiście Justin gonił za mną.
-Riley, weź gaśnicę i zgaś ten ogień! - rozkazał
-Niech to się spali, Riley - powiedziałam, znudzonym tonem
-Isabella - krzyknął, ale gonił dalej - Isabella! Zatrzmaj się, albo przysięgam na Boga..
-Albo ty co? - spytała i obróciłam sie na pięcie, by stawić mu czoła.
Patrzyłam na jego twarz wykrzywioną w szoku. Mięśnie jego twarzy były napięte, a on zaciskał zęby, jego oczy zamykały się i otwierały, najwyraźniej próbował coś wymyślić.
-Tak myślałam - powiedziałam, a potem odwróciłam się do kontynuacji wejścia po schodach - Wiesz, że.. coś z tobą jest poważnie nie tak, Justin Bieber. Wiedziałeś, że to gówno wkurzyło mnie tamtej nocy. A jednak, bez względu na jakiś pieprzony powód, ta kobieta nadal jest gorąca dla mojego mężczyzny i myślales że to dobry pomysł? - zadrwiłam z niedowierzaniem - ta, popieprzone - aha i przy okazji, zostawiła notatke - zatrzymałam się przy schodach, odwróciłam do niego, by na niego spojrzeć.
Rzuciłam mu pognieciony kawałek papieru, uderzyło go w kaltkę piersiową i spadło przed jego stopami. Podniósł z podłogi i zączał czytać.
-Och, na miłość.. - zaczał, a potem westchnął - Isabella, Fernanda jest biseksualna. Chciała cię zobaczyć w bieliźnie i była
rozczarowana, bo miała nadzieję, że ty i ona.. - urwał
-Że my..?
Uniósł brwi, i posłał mi oczekujące spojrzenie.
Oh. Ohhhhhhhhhhh..
-Nie mówisz poważnie .. - powiedziałam z poczuciem humoru.
-Dobrze, że nie przyszła i nie powiedziała tego, ale znam ją na tyle dobrze, by mieć pewność, że to jest dokładnie to, na co miała
nadzieję, no może trochę na zabawę dwa w jednym..
Bella.. Muszę przyznac że to mi pochelbiało. To znaczy Fernanda była cholernie piękna i w ogóle. Coś we mnie ciekawiło, jak długo trzeba robić, aby jej..
-Loius dostanie takiego kopa - mruknęłam bardziej do siebie, niż do niego
-Co?
-Nic, to niczego nie zmienia. Kupiłeś tą bielizne, nawet po tym, że mnie to zdenerwowało. Koniec historii. Dalej jestem trochę wkurzona - odwróciłam sie i odeszłam.
Słyszałam jego jakby ryk frustracji i myślę, że mógłby uderzyć w ścianę, ale nie byłam pewna.
~*~
Czułam się jak totalna suka, godzinę później postanowiłam zapolować na niego i go rzeczywiście przeprosić. Kiedy dotarłam na dół,
zobaczyłam że nie ma dziury w ścianie, trochę nie na miejscu.
Widzice? Mogę przyznać, kiedy jestem w błędzie.
Nie było go ani w swoim biurze, ani w kuchni. Myślałam, że usłyszałam dźwięk telewizora , który rozbrzmiewa się z pokoju rozrywki, więc poszłam za dźwiękiem, i ostrożnie wystawiłam głowę przez drzwi.
Justin leżał na jednym z miejsc, a jego koszula była rzucona na bok. Był najbardziej zrelaksowany, odkąd go spotkałam. Jakie było moje rozczarowanie, gdy w rzeczywistości nie miał ręki wsadzonej w spodnie, jak Al Bundy. Chrząknnęłam by poinformować go o swojej obecności.
Odwrócił głowe i spojrzał na mnie. W wyrazie jego twarzy nie było złości. Wyglądał bardziej jakby czekał na mnie.
-Przepraszam - wykrztusiłam, bo przepraszać człowieka który kupił mnie jako swojego niewolnika seksualnego nie było zbyt łatwe.
Westchnął i przejechał dłonią po swojej nagiej klatce piersiowej.
-Chodź, usiądź ze mną na chwilę - powiedzial, klepiąc się w nogę.
Przeszłam przez pokój i usadowiłam się na jego kolanach, a on objął mnie wokół ramion.
-Bardzo mi przykro - powiedział głaskając uspokajająco moje udo - Nie sądzilem, że.. To znaczy, pomyślałem, że spodoba ci sie ta
bielizna i szczerze na prawdę chciałem cię w niej zobaczyć.
Skinęłam głową w milczeniu.
-A mi jest przykro, że je podpaliłam - wymamrotałam
-Nie. To cię zabolało, więc rozumiem dlaczego tak zrobiłaś - zaśmiał się - jesteś trochę jak Hellcat, wiesz? To mnie podnieciało..
zwłaszcza, kiedy nazwałaś mnie swoim mężczyzną.
Jebać, mogę to zrobić?
-Cóż, tak.. na najbliższe pięć lat, co najmniej - objęłam go i skupiłam swoją uwagę na telewizję - Oglądasz 'True Blood'? Uwielbiam ten
serial. Jest tylko coś o wampirach, takie sexy i.. ughm.. zakazane.
-Naprawdę? - zaśmiał się - jesteś w zespole Erica, czy Billa?
-Eric'a, oczywiście.
-Dlaczego?
Spojrzałam na telewizor, a Eric miał jakieś ludzkie maleństwo przywiązane do czegoś i pieprzenia w wampirzej prędkości.
-Właśnie dlatego - odpowiedziałam wskazując na ekran. Już dość przerabiałam nagie tyły Erica i sposób wbicia się w biedną dziewczynę.
-Wiedziałem. Na prawde lubisz rozróbę, co nie? - zapytał szorstkim głosem, przeniósł dłoń na moim udzie i trącił nosem moją pierś. Wziął mój ubrany sutek między zęby i delikatnie mu dokuczał - hmm? chcesz bym ci tak robił? - ciągnął trącąc nosem - czy chcesz stanąć przede mną z rozłożonymi rękoma i nogami, a ja wejdę do twojej ślicznej cipki?
Tak, proszę.
-Mogę to zrobić, Isabello. Mogę cię właśnie tak wypieprzyć.
Zwróciłam się do niego i spojrzałam spod długich rzęs.
-Podnieś koszulkę dla mnie, kochanie - powiedział ochrypłym głosem.
Coochie wstała i to zauważyła.Powoli to zrobiłam, tak jak mnie prosił i nie byłam trochę zadowolona z tego tematu.
Uczynił to dźwięk przeszywającej dreszcze Cooch. Jego usta owinęły się wokół mojego lewego sutka, podczas gdy jego ręka zbliżała się do mojego środka. Jego język powoli krążył przed jego zębami. Czułam jego gorący oddech na mojej skórze, a on wydawał się być zadowolony. Wtedy jego usta zamknęły sie na moim sutku, a on ssał go przenosząc głowę w przód i w tył. Odsunął się, zwolnił moją pierś i oglądał je, aż w końcu zajął swoje miejsce.
Byłam totalnie mokra, jak tryskający Niagara Falls, w tym momencie.
Justin pochylił głowę i złożył zmysłowe pocałunku wzdłóż mojej szczęki, az dotarł do mojego ucha.
-Mam coś dla ciebie - wyszeptał i rzucił się do wyjasnienia - Zaufaj mi. Wybrałem go tylko dla ciebie. I nigdy żadna inna kobieta tego nie miała.
-Okej.. - powiedziałam ostrożnie
Sięgnął obok i podniósł małe, czarne pudełeczko z czerwoną wstązką obwiązaną dookoła niego i połozyl je na moim udzie.
-Otwórz - namawiał, gdy na niego spojrzałam.
Wzięłam głęboki wdech i powoli go uwolniłam, kiedy pociągnęłam za koniec tasiemki. Następnie podniosłam wieczko, a moje usta opadły. To była srebrna bransoletka z owalnym mankietem, który był ozdobiony lwem, oprawiona w diamenty. Tuż pod lwem, był transparent z nazwą Bieber i jeszcze więcej małych diamentów, które błyszczały. To było wspaniałe.
Justin wziął ją do rąk i zapiął ją na moim prawym nadgarstku.
-To jest mój rodzinny herb - wzruszył ramionami - nie jestem prawdziwym dominującym - usmiechnął się z wyższością - niech każdy
wie, że należych do mnie. Chcę żebyś ją nosiła przez caly czas.
-To za dużo - powiedziałam, potrząsając głową
-->