Pokrywające się ze sobą pory roku zniknęły, łamiąc się pewnego styczniowego dnia. Wtedy też upadając, zniosły ze sobą tysiące niepotrzebnych wyrazów, tworząc w ten sposób wołanie. Czy słyszysz zmieniające się kolory? Jeśli odpowiedziałbyś, że nie, czy ja również przestałbym słyszeć? Błędy, których nie wymazałby nikt inny od początku zdawały się ciążyć, zamazując za sobą kolejne kartki w kalendarzu, kiedy powiedziałeś żegnaj i zniknąłes, okrywając się zimą. Płakałem, licząc krople, które ocierałem, kolejny raz otwierając oczy.
Dni są takie same jak wcześniej, jedynie światło nie powtarza swojej wędrówki. Poczucie wypływającej bezradności pokryło miłość i wspomnienie, którego nigdy nie potrafiłem zapomnieć. Przepełnione zgorzkniałą radością serce zaczęło pękać, odgradzając wartość i bezużyteczność szklaną ścianą.
Takie same pragnienia oznaczały dla Ciebie klęskę. 9 stycznia zapisane na pustej kartce płonie niewyraźnie, usypując z popiołu Twoje ostatnie słowa.
Myślę, że znajdę ucieczkę. Zapomniwszy o Tobie naprawdę wygodniej byłoby mi iść. Nie chcę, a może też nie potrzebuję. Smutek wypełniający Twoje oczy w momencie powtórzenia nie pozwolił mi zasnąć, znowu chciałbym ściskać Twoją dłoń. Powtarzające się codziennie słowa nie pozwalają mi ustać, choć zawsze myślałem, że minie. Niekończące się szepty w pustej skorupie życia na nowo zapełniły moje uszy pożegnaniem, którego nigdy więcej nie chciałem usłyszeć.
Kocham Cię, to jedyna rzecz, której jestem pewien. Błędy, które uświadomiłem sobie, kiedy pory roku pokryły się nieposkromioną barwą smutku, powoli zaczęły zatapiać się w mym sercu. Już nigdy nie pozwolę Ci odejść.
Kiedy odnalazłem Cię pod pustym schronieniem, nie sądziłem, że umiem się jeszcze uśmiechać. Może jeśli tej nocy otworzę swe serce na zrozumienie, dane mi będzie Cię poznać?
Żegnaj, nieznajoma miłości, pozwól mi ustąpić miejsca pragnieniom.
Zawsze w tym samym miejscu, jeszcze nic się nie zmieniło. Drżące pod wpływem podniecenia powieki już więcej nie zamkną się samotnie. Ramiona kołyszące do snu Twoje maleńkie wspomnienia już nigdy nie pozwolą Ci uciec.
Nasza wspólna przyszłość. Dotknięte zmęczonymi ustami niebo powoli przestaje błyszczeć, ustępując miejsca Twoim oczom. Jestem pewien, że któregoś dnia odnajdę sposób.
Nie chciałbym znowu powiedzieć Ci dobranoc, jeśli nie miałbym pewności, że zostaniesz ze mną aż do świtu. Znowu, drżące na wietrze ramiona powoli opadają, powoli dotykając ziemi.
Kocham Cię, to jedyna rzecz, której jestem pewien. Błędy, które uświadomiłem sobie, kiedy pory roku pokryły się nieposkromioną barwą smutku, powoli zaczęły zatapiać się w mym sercu. Już nigdy nie pozwolę Ci odejść.
Nawet jeśli śnię. Na zawsze. Już nie chcę się budzić.