koniec semestru. koniec roku.
oprócz tego co wyniosłam z pracowni chemicznej(look fota), wielu wspaniałych ludzi, którzy są, albo których już nie ma, wiedzy ,że kraby potrafią rozmnażać się nawet po usunięciu mózgu, a za 50 tysięcy lat będą na świecie tylko gady, kilku poważnych rozmów i mnóstwa głupich, mnogości zwrotów 'Pani Mileno', jakże dotkliwej kompromitacji z biolkom, imprez okolicznościowych na stancji, zerwanego więzadła stwierdzam,że mam nic. i to tak ogromnie cieszy, i tak ogromnie smuci,że już potem może być już tylko łatwiej.
poki co 2:2 w rozgrywce mojej z UWM'em. pewne rzeczy trzeba zostawić na deser :P
wczoraj byłam tak chora,że tylko mogłam ryczeć i po garści tablet spać. dzisiaj bez tablet sie raczej nie obejdzie.
7 lipca zdejmują mi gips i mam czas do 10 lipca żeby być w dobrej formie bo w końcu niuniacz przyjeżdża :D