Sześć dni nad naszym polskim morzem. Pogoda dopisała, humory.. również ;). Lepszych wakacji nie mogłam sobie wymarzyć. Nie żałowałam sobie niczego, w końcu nie szybko dostaniemy kolejny urlop. Przejażdżki quadami, limuzyną, drinki wieczorową porą, wygrzewanie na słoneczku urozmaicone głośnym "Gorącaaa, gotowaaaanaaa kukuryyydzaaaaaaa!! Dwie kooolby szóstkaaaa!".
Dziękuję za ten wypad :*!
W jeden dzień pogadałam z Mertonem szczerze na parę tematów, bardzo pomogła mi ta rozmowa i otworzyła oczy. Poruszył temat Karola i ..ekhem.. jego dziewczyny. Powiedział, że mam się niczym nie przejmować, nie odpisywać, że nie warto. Wzięłam sobie to wszystko do serca. Podbudował mnie :).
Po powrocie w sobotę pojechałam do Konar. Hah! Nie byłam tam ponad rok.. Nic się nie zmieniło, a średnia wieku ludzi, którzy tam przebywali to 15 lat :D! Boki zrywać. Wchodzisz do Protectora, a tam przedszkole.
Brak planów na resztę urlopu..
Czekam na propozycje