http://www.youtube.com/watch?v=9G4ZlwHssao
(kolejna cudowna piosenka!)
Jest 8 rano. Londyn budzi się do życia, słońce jak na środek lutego świeci bardzo mocno. Czuć że zbliża się wiosna. Wszystko ożywa. Nie tylko Londyn rozświecił się promieniami słonecznymi. Większość miast mogła poczuc zbliżającą się wiosnę. Był wtorek. Roni powinna iść do szkoły. Teraz właśnie powinna wychodzić. Lecz ona leży na ziemi i patrzy w sufit. Nadal nic nie jadła ani nie piła, nadal nie zmieniła ubrań oraz nie włączyła telefonu. Usłyszała nagle głos Matta. Pewnie pisał i dzownił całe popołudnie i noc. Ona nie miała ochoty z nim rozmawiać. Teraz też nawet się nie ruszyła w podłogi. Leżała w bezruchu. Zamkneła oczy wypłynęło kilka łez. Znowu pojawiły się łzy. Nie chciała płakać. Wiedziała że musi być silna.
-Kochanie ja wiem ze tam jesteś. Błagam otwórz mi drzwi. Nie musisz ze mna gadać wiem ze jesteś wściekła.-Matt krzyczał do niej przez drzwi.- Ja chcę cie tylko odprowadzić do szkoły jak zawsze. Proszę cię. Chcę zobaczyć twoją twarz zobaczyć czy nic ci nie jest. Ja stąd nie odejdę. Wczoraj dałem i spokój. Dzis nie odpuszczę bo cie kurwa kocham.
Ludzie przechodzący obok domu patrzyli na niego jak na idiotę. Jak na psychopatę. Tak może i był psychopatą ale innego rodzaju. Był zakochanym psychopatą dla którego najważniejsze było ujrzeć cała i zdrową Roni. Która tak zranił. Usiadł pod drzwiami i czekał. Czekał ja jakiś dźwięk który mógłby oznaczac że zbliża się jego dziewczyna. Tak bardzo ją kochał, tak bardzo nie chciał ją zostawiać samej. Ale jeśli chcieli odnieść jakiś sukces musiał wyjechać na tą trasę koncertową. Było mu przykro nie wiedział jak jej to powiedzieć. Nie sadził że aż tak nerwowo. Wiedział że na wakacje może wyjechać do brata ale co będzie z rokiem szkolnym. Oni mieli załatwione półroczne zwolnienie ze szkoły. Nie wiedział jak to ma wszystko wyglądac. Nie chciał jej stracić. Nagle z jego oczu popłynęły łzy. Nie wstydził się ich. Wiedział że ich przyczyna jej ból jaki sprawił Roni. Miał ochotę przywalić sobie w twarz. Chciał przejąć cały jej ból. Nienawidził Mike za to co jej zrobił, za to jak ją skrzywdził, nie nienawidził tego jak bardzo potem cierpiała, jak wiele ją złych rzeczy spotkało. Nienawidził tego że nie ma na nic wpływu. To dobijało.
***
-Myślisz ze Roni jest już w szkole?- zapytał Victor. Siedzieli właśnie w ich nowej kuchni jedząc śniadanie. Zrobił ich ulubione tosty z miodem. Karmili siebie nawzajem jak dawniej. Jak na początku ich znajomości. Ann siedziała na kolanach chłopaka. Czuli się tak swobodnie ze sobą. Są już razem prawie 6 lat. A od dwóch miesięcy są małżeństwem jak również spodziewają się dziecka. Nigdy by nie przypuszczał że to wszystko tak się potoczy. Z taką szybkoscią. Kochał ja. Nie kochał jej za coś tylko za to że był jest i będzie. Za jej obecność.
-Nie wiem sądze że tak. Matt na pewno o to zadbał przecież ma szkołe zaraz obok. Na pewno ja odprowadza. Zadzwonimy potem. A może sama się odezwie. A ty mężu mój kochany nie pracujesz? Bo ja to wiem ze mam siedzieć w domu bo przecież do pracy mnie nie puścisz i pewnie już&
-Tak masz rację dzwoniłem już do twojej firmy i powiadomiłem ich o tym ze jesteś w ciąży wiec na razie bierzesz bezpłatny urlop a formalności załatwimy w najbliższym czasie. A ja żono moja kochana wziąłem sobie tydzień urlopu gdyż musimy się tu przeprowadzić. Wiec musisz ze mna ten tydzień wytrzymać caly czas w domu. Dasz rade?
-No nie wiem, może jakoś. A miałam nadzieje ze choć na chwile będę mieć spokój.-i zaczęła się śmiać.
-Gdyby nie to że jesteś w ciąży już byś została zbombardowana moimi palcami łaskoczącymi cię!
-Ahh jak dobrze 9 miesięcy spokoju od tego
-Ty mała spryciulo.. ale ciąża nie zabrania mi dania ci lekkiego kuksańca w twój słodki nosek.- jego kąciki ust unoszą się do góry
-Taki będziesz? Taki?
-Jaki?-oboje się już śmiali. Czuli takie szczęście w środku w każdej części ciała.
-Taki niemiły?
-Ja nie miły o ty małaaa..
Nagle podnosi się w Ann na rękach.
-Czy gdybym był nie miły byłbym takim wariatem by zacząć cie właśnie całować po brzuchu.
Podniosł Ann wyżej i tak jak powiedział tak zrobił. Ann zaczęła się śmiać. Dobrali się. Byli cudowną parą. Nigdy się nie kłócili zawsze byli wobec siebie szczerzy, zawsze byli uśmiechnięci, zawsze byli dla siebie wsparciem.
Mam wrażenie że naprawdę mało osób to czyta. Wróciłam dla was. Dlatego bardzo was proszę o komentarze po to bym miała motywacje do dalszego pisania..Bardzo mi na tym zależy a tym czasem mam nadzieje że ta cześć sie podoba