Ona nie chciała wstać wiedząc, że nie ma go przy niej,
Odjechał nic nie mówiąc, nie całując jej w policzek.
Ona sama w swoich czterech ścianach w ciszy głuchej
Myśląc o tym jak jej mówił, że ją kocha czule.
Zasłonięte żaluzje, ona okryta kołdrą białą
Czując zapach tam, gdzie leżał w tą noc ostatnią
Jej kochany anioł, który odszedł z marzeniami,
Skarb jedyny jak cudowny sen urwany rano.
Siedział samotnie w wagonie rysując na szybie serce,
Myśląc o niej, że nie zobaczy jej więcej.
Zachował się jak szczeniak, wyszedł kiedy ona spała
Nie mówiąc "do widzenia", tak bez pożegnania.
Teraz w przedziale siedzi sam zamknięty w sobie.
Zanim nastał dzień, jeszcze kochali się oboje.
Zanim nastał dzień, jeszcze ufali sobie.
Zanim nastał dzień, myśleli o życiu we dwoje.
Moje usta ;O.