Nadeszły moje szczęśliwe dni. -.-
muszę przetrwać.
Dopiero wtorek, a ja już mam dosyć. Szkoła to jedna wielka masakra, nie da się wysiedzieć na tych wszystkich lekcjach, tym bardziej, że za oknem świeci słońce, a ja dzisiaj nie wypiłam porannej kawy, która chcąc nie chcąc weszła mi w nawyk i bez niej usypiam..
Dzisiaj dwie pierwsze lekcje polskiego pod rząd, jakieś chore dyktando, dwie lekcje pod rząd planowania, czym też można się wykończyć i trzy ostatnie również pod rząd z Panem Ziembło, który jedzie na pełnych obrotach. Nie ma czasu na nic. A od jutra ta CIĘŻSZA część tygodnia..
BOŻE DAJCIE MI WAKACJE..