Książka mi się znudziła... muszę czytać, jak jakiś tam Wokulski kocha się w Izabeli i cały czas przeżywa, że ona go nie chce i bla, bla, bla... Do tego w książce jest wiosna, oni sobie spacerują, wdychają wilgotne, wiosenne powietrze,a mi słońce które wpada do pokoju świeci prosto w twarz i mi się wtedy wydaje, że u mnie też jest wiosna, chce mi się wyjść na spacer, ubrudzić buty w błocie ale wtedy wyglądam przez okno i widzę śnieg w 15 stopniowym mrozie... :( I jak sobie pomyślę, że oprócz czytania tej książki ( co przy sprzyjających warunkach zajmie mi czas przynajmniej do niedzieli) muszę się jeszcze nauczyć do 3 sprawdzianów i uzupełnić notatki z biologii i chemii to mi się niedobrze robi i odechciewa mi się żyć... Szkoła marnuje życie.
Za 4 miesiące będę pełnoletnia ale to mi nic nie daje, kiedyś myślałam, że jak już będę miała 18 lat to będę super fajna i będę mogła robić co mi się podoba i wgl, a tak naprawdę wiek nic nie zmienia, dopiero jak skończę to głupie liceum to będę mogła cokolwiek zmienić w swoim życiu... Tylko czy ja wtedy będę chciała cokolwiek zmieniać? Pewnie nie, bo i po co...?
Coś mi się ostatnio z mózgiem stało... za dużo czasu spędzam sama w domu i z nikim nie rozmawiam... Chcę żeby było jak dawniej, chcę żeby wszędzie było mnie pełno ale nie chce mi się wychodzić z domu, żeby gdziekolwiek pójść... Wydaje mi się, że całkiem nieświadomie odtrącam ludzi, którzy chcą ze mną mieć coś wspólnego... A nawet nie mam czasu żeby to naprawić, czasem ułożę sobie w główce mały plan a potem okazuje się, że jak go zrealizuję to się znów nie wyrobię z nauką i znów będę miała problemy...I po cholerę ja to wszystko tu piszę?!
"W swym życiu gnam bez celu, zapominam o Tobie
Żyję dla siebie i myślę o sobie
Ciągle grzeszę, upadam w czasie mej drogi
Obojętnie omijam ludzi i pędzę, by sobie dogodzić
I tak mija kolejny dzień..."