przy pełni księżyca
i blasku gwiazd
biały kruk
szarpie moje wnętrzności
rozrzuca trzewia
i pławi się
w jeszcze ciepłej krwi
biało czerony posłaniec śmierci
z bólem i strachem
niesie ukojenie życia
kostucha kosą tnie ciężkie powietrze
z którego słychać jęki zmarłych
świat na chwilę wstrymał oddech
a rzeka życia płynie bezustannie
niosąc nasz ludzki żywot
w wodospad śmierci